Krystian Wójcikiewicz

MEDYTACJA W WIELKIEJ PTRAMIDZIE

Leciałem samolotem z Frankfurtu do Kairu. Siedziałem patrząc przez okno na nocne niebo. Przypomniałem sobie, co mój ojciec powiedział mi o dwóch złotych prętach i że powinienem je trzymać w dłoniach. W samolocie nie mogłem przestać o tym myśleć. Mój umysł analizował to… przychodziły mi głowy różne myśli.

Bliźniacze złote pręty reprezentowały coś więcej i cała moja istota szukała tego „coś”. Przychodziły pewne odpowiedzi, ale czułem, że dopiero kiedy wejdę do Wielkiej Piramidy, będę to wiedział.

Jest niedziela, 17 listopada. Wiem, że musimy być w Wielkiej Piramidzie o 5:00 rano. Jest teraz 1:00 w nocy, więc nie będę miał dużo snu. Noc minęła i ja nie spałem ani jednej minuty.

W autobusie moje ciało ma problemy z prawidłowym funkcjonowaniem, a umysł jest niespokojny. A jeśli nic się nie stanie w Komnacie Króla? Jestem zestresowany i zdenerwowany.

Wchodzę do Komnaty i czuję pewien pośpiech. Wszystko dzieje się szybciej niż myślałem. „To się naprawdę wydarza” – to myśl, która przechodzi przez mój umysł. Czekam, aż wszyscy staną w odpowiedniej formacji, zanim otrzymam potwierdzenie, aby wejść i położyć się w środku tzw. „sarkofagu”.

Kiedy się kładę, wyczuwam stres w ciele i umyśle, jakbym musiał wykonać jakieś działanie. Staram się odprężyć i to mi się udaje. Odprężam się coraz bardziej. W wyobraźni trzymam w dłoniach złote pręty… czuję ich obecność. Czuję, że jeden pręt to prawdziwy stan mojego bycia, drugi to idealna wersja mnie, która przyciąga mnie bliżej do doskonałego wzorca.

Kiedy mężczyźni i kobiety w Komnacie skupiają się, czuję, jak ich obecność uderza we mnie jak fala. Z każdą sekundą zaczynam się odprężać coraz głębiej, a mój umysł zaczyna się wyciszać. Zaczynam odczuwać nowe poczucie grawitacji emanujące z całej grupy w Komnacie Króla.

Od wszystkich czuję ciepło skupienia i spokój. Po kilku chwilach wyciszam się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. W mojej głowie tworzą się obrazy, różne przypadkowe kolory, które na razie nie mają sensu. Potem widzę, że wokół mnie zaczyna formować się humanoidalny kształt, nie do końca ludzki, ale emanujący głębokim poczuciem mądrości i wiedzy. W momencie, gdy postać pojawia się w wyraźnym obrazie i jej obecność dominuje całą moją uwagę, całe moje ciało zaczyna wydzielać energię w stronę krańców kosmosu, a za postacią pojawiają się gwiazdy.

Humanoidalna postać zaczyna do mnie mówić. Mówi, że wszystko będzie dobrze. Moja uwaga natychmiast skupiła się na tych słowach. Pytam co to znaczy że wszystko będzie ok? Mówi, że istnieje siła, która wpływa na ludzkie przeznaczenie w kierunku doskonałej wersji samego siebie. Prosi, aby zaufać tej sile; że to jest jak grawitacja duszy przyciągająca uwagę i ducha w stronę określonych kierunków i decyzji.

To jest siła, która wzywa do całkowitego i pełnego wcielenia w Piątym Wymiarze. Zapytałem, jak się to robi, a postać powiedziała, że nic nie można zrobić i wszystko można zrobić. Od nas zależy, jak szybko chcemy do tego dojść. Nie ma pośpiechu, tylko własne życzenia i decyzje. I wszystko to, co jest mocą każdej duszy, jest przywołaniem jej najpiękniejszej inkarnacji.

Zacząłem zadawać tej postaci bardziej osobiste pytania, ale odpowiedzi ciągle kierują mnie w stronę tej siły. Że to jest teraz ważne i że ta siła jest wszędzie wokół nas i prowadzi nas do odpowiednich wydarzeń i ludzi.

Po tym mój umysł staje się pusty. Postać znika, a ja czekam, aż wydarzy się coś więcej. Czuję spokój i ciepło. Przypomniałem sobie o Arce Przymierza i wyobrażam sobie, że przenoszę jej energię tu, do sarkofagu tak intensywnie, jak tylko potrafię. Pozostaję zrelaksowany, ale cała moja istota przenosi tę energię.

Powraca do mnie postać humanoidalna i mówi, że ta energia ma wzmocnić proces u ludzi. Potem uśmiecha się i odchodzi. Następnie pojawiają się kolejne postacie, które mówią do mnie: „Kocham Cię”.

Jedna po drugiej te nieziemskie istoty po prostu odwiedzały mnie i mówiły te słowa. Po kilku minutach, kiedy znów byłam spokojny i nieruchomy przestały przychodzić do mnie jakiekolwiek myśli. Powoli zdecydowałam się otworzyć oczy i zobaczyłam ojca w transie medytacyjnym. Ledwo mogłem go rozpoznać. Wydawał się być zupełnie z innej epoki, z innego świata. Jak jakiś szaman lub czarnoksiężnik sprzed wielu tysięcy lat. Leżałem zahipnotyzowany tym obrazem uważnie go obserwując z podziwem i zaskoczeniem.

Po kilku minutach ponownie zamykam oczy i czuję, że mój czas w sarkofagu dobiegł końca. Czekam jeszcze minutę, potem wstaję, by zobaczyć grupę stojącą wewnątrz Komnaty Króla. Ludzie zaczynają się do siebie przytulać. Ja też to robię, z energią tej duszy, która przyszła do mnie, by sięgać dalej, poza gwiazdy i wrócić z powrotem.

Krystian Wójcikiewicz

0 Komentarzy

Napisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Skontaktuj się z nami

Masz pytania? Napisz do nas!

Wysyłanie
©2024 Fundacja „Mądrość Narodów"

Wykonanie: noFlash

lub

Zaloguj się używając swojego loginu i hasła

Nie pamiętasz hasła ?