Medytacja-Joanna i Magdalena

MEDYTACJA W WIELKIEJ PIRAMIDZIE
Niedziela, 17 października 2021 r.

Kair przywitał nas w dostojeństwie i pięknie nocy. Choć dotarliśmy do hotelu zmęczeni całodzienną podróżą, to chwile w lobby upłynęły nam w przepięknej otulinie muzyki granej przez jednego z uczestników naszej wyprawy. Muzyka niosła spokój i wytchnienie, wprowadzała w podniosłość wydarzenia zbliżającego się poranka.

A kolejny poranek miał się dla nas okazać jednym z piękniejszych w życiu. Wielka Piramida Miłości wołała nas od dawna. Każdy kto usłyszał to wołanie, był już w drodze – w drodze do prawdziwego Siebie. Ścieżki wielu są różne, ale cel jeden. Każdy bowiem podąża swoją indywidualną i unikalną drogą odkrywania siebie w sobie. Czasem jednak ścieżki te się łączą i kilka chwil podążamy wspólnie. Tak jak podczas tej egipskiej wyprawy.
Nasza podróż po Egipcie trwała już kilka dni. Doświadczaliśmy energii miejsc, przyrody i ludzi. Uświęcone miejsca kultu, spotkania z energiami bóstw cywilizacji egipskiej. A także nasze rozmowy i spotkania z ludźmi tej ziemi.

Pierwszym miejscem na naszej ścieżce podróży, była świątynia Hathor w Denderze. Doświadczenie energii tego miejsca miało dla nas niezmiernie istotne znaczenie. Ponieważ to, co wydarzyło się w tym miejscu dla nas, było niezwykle głębokie, wielowymiarowe i definiujące prawdziwy cel naszej podróży.

Podążając za głosem, który prowadził każdego z nas poprzez pomieszczenia świątyni, docieraliśmy w miejsca, które niosły dla nas wiele tak fizycznych, jak i niematerialnych doświadczeń.

Zeszliśmy do dolnych pomieszczeń świątyni, wyłaniały się przed nami piękne inskrypcje – te, które dotąd mogliśmy jedynie oglądać w telewizyjnych przekazach badaczy Egiptu. Dzisiaj były na wyciągnięcie ręki. Tak też postanowiłam doświadczać energii i tego miejsca. Zamknęłam oczy, wyciągnęłam przed siebie rękę i dłonią dotknęłam murów świątyni. Poczułam strukturę kamienia i jego ciepło, jednak ten fizyczny dotyk był niezmiernie krótki. Kiedy po chwili uchyliłam powieki, moje oczy nie dostrzegły już dłoni, stopiła się ona z murami świątyni. Poczułam wtedy, jak staję się jednością ze świątynią. Materia przestała istnieć, była jedność we wszechobecnej energii. W tym cudzie doświadczenia usłyszałam głos. Wydobywał się poprzez mury świątyni, choć brzmiał we mnie bardzo głęboko. Niósł on jedno przesłanie. A brzmiało ono „Kiedy Mówisz Jestem – Jesteś”. I nagle ja cała brzmiałam tym przekazem. [Joanna]

Nieopodal miejsca tego zdarzenia wydarzał się kolejny cud. Fizyczny kontakt z murami świątyni był też moim doświadczeniem [Magdalena]. Kiedy dotarliśmy do podziemnych komnat znalazłam miejsce, do którego przylgnęłam całym swoim ciałem. Swoim czołem dotknęłam kamiennego muru świątyni. Choć miałam zamknięte oczy, to w tej samej chwili ujrzałam przed sobą Wszechświaty w ogromie, pięknie, nieskończoności, ale też pełni i jedności. Było to dla mnie bardzo głębokie doświadczenie Wszechmiłości. Wędrowałam dalej w obrębie pomieszczeń świątyni. Kiedy dotarłam do miejsca zwanego Sanktuarium okazało się, że nie ma przy mnie innych członków wyprawy. To miejsce wzywało i czekało na mnie. Stanęłam na środku pomieszczenia i już chwilę później miałam wrażenie, że bardzo dobrze znam to miejsce. Ono czekało na mnie, a ja je poznałam w swoim doświadczaniu. Uniosłam ręce do nieba i natychmiast poczułam jak piękna Energia Miłości spływa na mnie i przenika dogłębnie. Światło wypełniło tak mnie, jak i całą świątynię. Wtedy usłyszałam: „Kiedy Mówisz Jestem – Jesteś”. Słowa te brzmiały bardzo wyraźnie i wypełniły po brzegi moje serce. Chwilę później spłynęła do mnie jeszcze jedna informacja. To, co usłyszałam w Sanktuarium – tym fizycznym w świątyni, a jednocześnie tym najgłębszym dla mnie w odczuwaniu siebie, czyli w moim sercu. Tym miałam się dzielić z każdym, kto był gotowy by usłyszeć. Miałam głosić prawdę: „Zawsze, kiedy mówisz jestem – bądź!”

Spotykając się przy progu i wychodząc ze świątyni podzieliłyśmy się naszymi odczuciami związanymi z tym miejscem. Obie wypowiedziałyśmy to samo zdanie – przekaz, który usłyszałyśmy. Choć byłyśmy w innych częściach świątyni, energia tego miejsca przemówiła do nas tak samo.

„Kiedy Mówisz Jestem – Jesteś!” – Od tej chwili czułyśmy naszą bliską więź w tej podróży. Wielowymiarowej i wielopoziomowej, przede wszystkim jednak podróży głoszącej prawdę o byciu sobą.

Nie będziemy tu opowiadać o kolejnych przystankach i naszych doświadczeniach podczas tej wyprawy. O naszym wspólnym doświadczaniu będziesz mógł przeczytać w artykule, który ukaże się na stronie Fundacji Mądrości Narodów.  Zabierzemy Cię jednak do Wielkiej Piramidy na wspólną medytację.

Jak zauważyłeś już we wcześniejszym tekście, tym co miało nas prowadzić podczas wyprawy była prawda i nasza własna moc. Każdego dnia, w każdej chwili mówiąc „Jestem” mieliśmy być i czuć siebie najmocniej.

Tak więc: 17 dnia, miesiąca X, 2021 roku o godzinie 5 rano całą naszą 33 osobową grupą pojawiliśmy się we wnętrzu Wielkiej Piramidy Miłości by celebrować Naszą Prawdę Istnienia.
Przez kilka nocy przed tym wydarzeniem kładąc się do medytacji tuż przed snem, instynktownie przywoływałam Najwyższą Radę Światła. Przedstawiałam jej jedną prośbę. To, byśmy podczas medytacji mogli stanąć w swojej sile i mocy. Bez interesownej pomocy innych Istot z wszelkich wymiarów i wszechświatów. Byśmy wierząc w siebie, stanęli w prawdzie i w taki sposób mogli przyczynić się do wzniesienia świadomości. I tak noc za nocą odchodzili od Nas iluzoryczni przyjaciele, a nasza moc rosła. Byliśmy coraz silniejsi sobą. Codziennie stawaliśmy do głoszenia swojej prawdy i byciu sobą najmocniej. I choć byliśmy grupą 33 indywidualności, to tego poranka staliśmy się Jednością. [Joanna]

Wchodziłam do Piramidy w poczuciu całkowitego spokoju. Z zaufaniem do tego, co ma się wydarzyć. Czułam zaopiekowanie i wsparcie Istot Duchowych dzięki którym tu się znaleźliśmy. Ogromna radość i miłość pulsowały w każdej cząsteczce mojej Istoty. Krok za krokiem, w drodze do Komnaty Króla to uczucie rosło i przybliżaliśmy się do wielkiego wydarzenia. [Magdalena]

Naszym zadaniem było stać się Jednością w Miłości. Kiedy przywołaliśmy do siebie uczucie najpiękniejszej i najgłębszej miłości, w jednej chwili z serca każdego wytrysnęło światło. Przybrało ono barwę szmaragdu z niezliczoną ilością drobinek złota. Energia ta połączyła nas wszystkich, przenikała każdego z osobna i łączyła się poprzez nasze Istoty. Wypełniała piramidę i przybierała w swojej mocy, a jej kolor ulegał zmianie. Z każdą chwilą naszego zjednoczenia stawała się bardziej złota. Ruch energii tworzył między nami piękne wzory połączenia, przenikaliśmy sobą, aż nasza wspólna energia ułożyła się we wzór kwiatu życia – złotego kwiatu nieskończoności. Staliśmy się Świadomością Jedności. Pole Miłości, które wspólnie wytworzyliśmy wewnątrz Wielkiej Piramidy, najpierw połączyło Nas, a następnie wypłynęło najcudowniejszą energią miłości na wszystkie strony świata. Czuliśmy połączenie z piramidami w całym Wszechświecie. Otuliliśmy miłością Ziemię, siebie i każdą Istotę. Stanęliśmy w swojej prawdzie, sile i mocy – w gotowości do wzniesienia.

Medytacja prowadziła nas w energii Jedności, Szacunku i Miłości dla Siebie Samych, jak również do każdej Istoty we Wszechświecie. Odczuwanie to było bardzo głębokie. Osoba prowadząca miała dla nas jeszcze jedno przesłanie. Płynęło ono przede wszystkim do Kobiet (w wyprawie brały udział 22 kobiety i 11 mężczyzn). Owo przesłanie skierowane do nas mówiło o tym, że nadchodzi czas zmian dokonywanych przez Kobiety. Bowiem jedynie nasza moc może przywrócić harmonię i równowagę na Ziemi. Było to również spójne z doświadczeniami i przekazami otrzymywanymi podczas naszej wyprawy.

Obietnica została spełniona. Pojawiliśmy się we właściwym miejscu i czasie, by wspomóc Ziemię – planetę, którą wybraliśmy na to życie.

Po medytacji nastąpiło wiele uścisków w radości i wdzięczności za wspólne doświadczenie. Polało się wiele łez radości. Tym, czego doświadczaliśmy najgłębiej było doświadczanie wielu oddechów, choć wszystkie one były oddechem w Jedności. Były boskim, świętym oddechem Miłości.

Kiedy tak osoba za osobą wyłanialiśmy się z piramidy naszym oczom ukazywały się skrzydła – najpiękniejsze i największe skrzydła świata zawieszone nad nami, na sklepieniu nieba tuż ponad piramidą, Egiptem i zdawać się mogło całą Ziemią. Uśmiech i radość w sercu trwały wciąż w nas.

Magdalena Kłys
Joanna Wójcicka

0 Komentarzy

Napisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Skontaktuj się z nami

Masz pytania? Napisz do nas!

Wysyłanie
©2024 Fundacja „Mądrość Narodów"

Wykonanie: noFlash

lub

Zaloguj się używając swojego loginu i hasła

Nie pamiętasz hasła ?